Lifestyle

Rozstrzygnięcie Wakacyjnego Konkursu! – Obozowe wspomnienia

Zwycięzcą Wakacyjnego Konkursu została Magdalena Klinkosz. Gratulujemy!
Poniżej publikujemy zwycięzką pracę.

OBOZOWE WSPOMNIENIA.  Obóz konny 2011 – Mezowo

zorba.jpgObóz w Mezowie, w stajni pana Tomka, mojego instruktora jazdy konnej, był najwspanialszym doświadczeniem tego lata, przygodą wakacyjną i wielką frajdą. Było mi tym milej, że  na nocleg zaprosiła mnie do siebie moja przyjaciółka, Paulina, która mieszka w pobliskim Kiełpinie.
Podczas tygodniowego obozu jeździeckiego, razem z moimi koleżankami, doskonaliłam technikę jazdy na maneżu oraz w terenie. Dzień trzeci, środa, był najbardziej emocjonujący. Pojechaliśmy w teren, całym zastępem i… dwie z nas spadły z konia, Kasia i ja. A było to tak. Wjechaliśmy do lasu, wiał wiatr i było słonecznie, konie stępowały i wydawało się, że będzie to zwyczajny spacer. Nadeszła chwila próby, pojawiła się przed nami przeszkoda. Pan Tomek bacznie nas obserwował, jak jedziemy, udzielał instrukcji i sam nie zerkał na najdzikszą z klaczy, na której jechał, E.Wonder. Skakaliśmy przez przeszkodę z pozycji „stój”, kłusowaliśmy dalej i przeszliśmy do galopu. Zawróciliśmy i skierowaliśmy się na tę samą przeszkodę od drugiej strony. Najpierw przeszedł pan Tomek, potem Paulina na Oksanie, dalej ja napaulina_i_magda.jpg Zorbie, na końcu Kasia na Omenie. Omena bryknęła Kasi podczas skoku i zrzuciła jeźdźca, który upadając na ziemię złamał rękę. Ja galopowałam dalej nie wiedząc, co się stało i oddaliłam się od grupy o kilka metrów. Instruktor wolał do mnie: „Magda, wolta, uciekaj!”, a ja zrozumiałam: „Szybko, szybko, umiera!”. To, co nastąpiło później, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Moją Zorbę próbowałam skierować do lasu, ale w tym momencie, Omena, już bez Kasi, jak strzała, przecwałowała po mojej lewej stronie. Zorbie więcej nie trzeba było do „totalnej zrywki”, popędziła za Omeną ze mną na swoim grzbiecie. Trzymałam się kurczowo wodzy i główkowałam, jak najdłużej utrzymać się na niej. Miałam ochotę z niej zeskoczyć, ale zabrakło mi odwagi. Jak na złość, błotny kleks z kopyta Omeny trafił mnie prosto w oko. Pan Tomek chciał mnie ratować i próbował batem zatrzymać Zorbę. Klacz zwolniła, ale tez po chwili skręciła w bok i straciła kontakt z batem. Na zakręcie, kiedy Zorba biegła wolniej, zsunęłam się po wodzach i  przefikołkowałam w tył. Błoto było nieprzyjemnie mokre, alskok.jpge wylądowałam szczęśliwie. Panu Tomkowi udało się zatrzymać Oksanę z Pauliną na grzbiecie. Uciekające klacze popędziły w kierunku stajni, a ja do Kasi, sprawdzić, co się z nią stało. Zapytałam ją, czy żyje, bo myślałam, że umarła. Wszyscy wróciliśmy do stajni, gdzie czekały na nas uciekinierki już oporządzone przez Ninę, Olę i Marcelinę, chrupiące siano w swoich boksach.
Omówiliśmy wszystko z Panem Tomkiem, opowiadałyśmy sobie tę historię, każda swoją wersję. To były emocje! Po tym, jak długo trzymałam się w siodle, na Zorbie, otrzymałam ksywkę Szerszeń, z której jestem bardzo dumna, bo długo nie spadłam z konia w cwale, jak ten owad. Podczas jazd dostałam kilka ważnych instrukcji i uwag, które muszę zapamiętać: „Nie pochylaj się do przodu”, „Nie wieszaj się na wodzach”, „Łydka!”, „Pilnuj konia”. Nie zapomnę, kiedy któregoś dnia, jechaliśmy na obiad samochodem, bo lało jak z cebra. Pan Tomek zmieniając biegi, udawał, że jedziemy na koniu i wołał: „stęp”, „kłus”, „ i galop!”. Chyba, na punkcie koni, zwariował tak jak my:)

   Ciekawie było też jeździć rowerami do Pani Gabrysi na pyszne obiady i desery, jeść gofry i ciastka, które z uśmiechem podawała nam Pani Iwona i opowiadała nam ciekawe historie, dawała rady, czuliśmy się jak w domu.

Ten czas był fantastycznym doświadczeniem w moim ukochanym Mezowie.  Za rok też będę chciała uczestniczyć w obozie w stajni Pana Tomka.

Magdalena Klinkosz

Komentarze

Prześlij nam newsa