
Black and white hard rock
Black and white hard rock
Piaskem po oczach…
Majówkowe rajdy, to już tradycja. Corocznie, od kilku lat, wraz z grupą przyjaciół przemierzamy konno nowe trasy.
W tym roku było jednak trochę inaczej. Dołączyła do nas Agnieszka, dla której był to pierwszy rajd w życiu oraz pięcioro nowych jeźdźców ze Słajszewa. Łącznie zebrało się nas piętnaścioro. To nie lada wyzwanie jechać w tak licznej grupie, zwłaszcza jak się nie zna koni naszych nowych towarzyszy.
Wyruszyliśmy ze Stajni Grzywa w Dąbrówce. Szybka kawka i do roboty, siodłamy! Piętnaście koni, ale i tak poszło nam sprawnie.
Ok. południa byliśmy wszyscy zwarci i gotowi do wyjazdu. Rajd, jak zawsze, rozpoczynamy od wspólnego zdjęcia nad jeziorem. Szerokokątny aparat albo zdjęcie panoramiczne, bo inaczej ciężko było nas wszystkich objąć w obiektywie.
Ruszamy! Hura! Machamy na pożegnanie naszym niejeżdżącym przyjaciołom, którzy i tak dołączą do nas w Kopalinie. Pokonujemy niecałe 300 metrów, czołowy daje hasło do zakłusowania i nagle prrrrr!!! Leszkowi trzasnęły przystuły! Dwie na raz! Całe szczęście nie zaczęliśmy jeszcze kłusować, a do stajni było blisko. Mariusz na swym skocznym rumaku w mig wrócił z nowymi paskami. Po chwili mogliśmy kontynuować jazdę.
Pierwszy galop po choczewskich lasach i już mieliśmy spotkanie z naszymi starymi, dobrymi, leśnymi przyjaciółmi. Widok jeleni przypomniał nam zeszłoroczną przygodę, ale jakoś w tym roku nie przyszło im do głowy ścigać się z nami ani przecinać drogi na zatrzask 🙂
Przemierzaliśmy leśne dukty, pola i wsie. Po drodze zatrzymaliśmy się przy restauracji by zaspokoić potrzebę fizjologiczną. Kto nie skorzystał z cywilizowanego WC, następną okazję miał już na łonie natury 😉
Ruszyliśmy dalej, by w następnej kolejności upajać się widokiem i zapachem kwitnącego rzepaku. Nie mogliśmy przegapić takiej okazji i w ruch poszły aparaty w komórkach. Jechało się cudownie, choć rzepak dość solidnie stawiał opór i skutecznie wyrywał nam strzemiona spod stóp. Dla uspokojenia właściciela pola rzepakowego dodam, że poruszaliśmy się po drogach technicznych i nie wyrządziliśmy szkód. Mariusz jechał kolejną drogą i cykał nam fotki cyfrówką. Sesja zdjęciowa trwała przez całą długość pola. Wszyscy cieszyliśmy się, że będziemy mieli takie piękne zdjęcia w żółciutkim rzepaczku hi hi…..
Rajd trwał dalej, po drodze spotkaliśmy osamotnionego, dość sporego dzika, który żwawo przegalopował przez ulicę i czmychnął w pole. Gdzie się dało my również galopowaliśmy. Zastęp piętnastu pędzących koni, to dopiero widok!
Przejechaliśmy przez Białogórę i gdy wjechaliśmy w las podłoże zdradzało, że zbliżamy się do morza. To ta część rajdu, na którą z niecierpliwością czekamy – cwał po plaży, który okazał się najbardziej emocjonującą częścią naszej wyprawy. Duło gorzej niż na Uralu, wygwizdowo jak diabli, dosłownie burza piaskowa. Gdyby nie zapięcia i podbródki, naszych kasków na pewno nie mielibyśmy na głowie. W tym momencie Skwarek utwierdził się w swojej decyzji, że zamienił kowbojski kapelusz na zapinany kask 😉
Nasze konie dobrze wiedziały co je za chwilę czeka i mimo, iż biegły pod wiatr z trudnością mogliśmy je utrzymać.
Cwał w takich warunkach pogodowych to prawdziwy hard rock. Darmowy piling twarzy i murowane piaskowanie zębów, bo nie sposób było się nie śmiać 😀
Ciut mokrzy, wypiaskowani, ale w pełni zadowoleni, kierowaliśmy się już w stronę Kopalina, gdzie mieliśmy nocleg.
Na miejsce dotarliśmy ok. godz. siedemnastej. Oporządziliśmy konie. Część poszła od razu na łąkę, inne zostały w boksach. Mały problem mieliśmy z Maklerem, któremu najwidoczniej nie przypadły do gustu angielskie boksy. Długo trwało zanim udało go się namówić do wejścia. W chwilę później i tak był już na zewnątrz, dołączając do stada na łące. Wyskoczył zwinnie jak kot, a do drobnych nie należy.
Gospodyni, p. Krysia, czekała już na nas z obiadem. Gorąca zupa ogórkowa była zbawieniem i rozgrzała nas natychmiast. Drugie danie również wciągnęliśmy jak odkurzacz, mniam, mniam…..
Wieczorem zaplanowane mieliśmy ognisko, lecz niestety pogoda nie sprzyjała siedzeniu na dworze. Silny, zimny wiatr i deszcz, trochę pokrzyżował nam grafik, ale i tak świetnie się bawiliśmy w pokoju.
Kawałom nie było końca. Cyrk, biały garnitur, marynowany grzybek, robaki, sygnet…. ha! ha! ha! Kto wtajemniczony ten pewnie już się zwija ze śmiechu ;D Byliśmy w tak dobrych humorach, że nie ruszyła nas nawet wiadomość, że piękna sesja zdjęciowa w żółciutkim rzepaku okazała się czarno-biała!
<< Zobacz trasę przejazdu I dzień >>
Ranek przywitał nas pięknym słońcem. Całe szczęście nie musieliśmy się zrywać i ruszać dalej. Śniadanko zjedliśmy przy ognisku, grillu i tak leniuchowaliśmy do obiadu. Po obiedzie krótka sjesta i czas na koń. Przed nami powrót do Dąbrówki. Wracaliśmy w dziesiątkę, bo reszta dzień wcześniej wróciła do Słajszewa. Trasę zaplanowaną na 3,5h pokonaliśmy w 2,5h. Konie w stronę domu jak zawsze dostają większego powera. Dzikie galopy po choczewskich trasach konnych to kolejny hard rockowy etap rajdu. Osobom jadącym na końcu stawki długo zostanie w pamięci prawie pionowy zjazd. Byliśmy w połowie góry, gdy usłyszeliśmy Mariuszowe "GALOP!" Szanse na wstrzymanie konia? Żadne! I rura w dół. Oczywiście nasza grupa jest na tyle mocna w siodle, że prowadzący wie co robi 😉
Przygody nas nie opuszczały do samego końca. Po drodze Skwarkowi pękły puśliska, w tym jedno w czasie galopu! Nie było to jednak problemem, gdyż organizator przygotowany jest na takie wypadki i zawsze w sakwach ma zapasowe.
Odbiliśmy sobie nawet wczorajszą czarno-białą sesję w rzepaku. Kilka razy upewniając się, czy aby na pewno zdjęcia są kolorowe :))
Na zakończenie wjazd do jeziora i chłodzenie końskich nóg, które zawsze kończy się galopem. To tak na wszelki wypadek byśmy za czyści i susi nie wrócili 🙂
Zmęczeni, ale z uśmiechem na twarzach wracaliśmy do domów. W sercach radość i trochę żalu, bo znów trzeba czekać rok, by móc spotkać się w tym gronie i powtórzyć końskie eskapady.
<< Zobacz trasę przejazdu II dzień >>
A.S
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na portalu chronione są prawami autorskimi i stanowią wyłączną własność portalu zabookuj.eu. Zabrania się kopiowania, reprodukowania, publikowania, umieszczania w Internecie, przesyłania, transmitowania, rozpowszechniania i/lub modyfikowania.
Komentarze