
Aktywny wypoczynek w górach
Czytając liczne artykuły o wypoczynku na Zabookuj, natknęłam się na te o górach: "Zakopane, słońce góry i górale", "Sylwestrowa wyprawa na Podhale", itp. Idąc za przykładem tych, którzy spędzili wolne dni w górach i podzielili się swoimi przeżyciami z czytelnikami portalu, ja również postanowiłam tak zrobić.
Tegoroczny urlop był inny od poprzednich. Nie Majorka, nie Ibiza, Egipt czy Tunezja, tylko Polska. Nasze polskie, dawno nie odwiedzane góry.
Dylemat: Szklarska Poręba czy Zakopane. Po przeanalizowaniu wszelkich za i przeciw, wybór padł na Zakopane 🙂
Emocjonujące pakowanie się, stres przed podróżą – reisefieber i w drogę. Dziesięć godzin w trasie i jesteśmy na miejscu.
Choć Zakopane przywitało nas deszczem, to i tak byliśmy bardzo zadowoleni. Czyste górskie powietrze, chłód z pobliskiego strumienia i góralska gwara, tak……. byliśmy na urlopie :))
Pierwsze dni nie sprzyjały górskim wycieczkom, więc były typowo rozpoznawcze. Co, gdzie i za ile. Przyznać trzeba, że ceny w sklepach trochę wygórowane, jak na polską kieszeń. Na szczęście są w Zakopcu Biedronki 😉
Gdy pogoda się wyklarowała i zawitało słońce, ruszyliśmy na szlak. Pierwszy uśmiechał się do nas Giewont. Dawno, dawno temu miałam już okazję zawitać na jego szczycie idąc od strony Kasprowego Wierchu. Tym razem postanowiliśmy pójść inną trasą. Drapaliśmy się od strony północnej, po drodze zahaczając o Sarnią Skałę i wodospad Siklawicę, który ku mojemu zdziwieniu okazał się zaledwie ociekającą skałą.
Końcowe podejście na sam szczyt Giewontu, ciut męczące ale daliśmy radę. Szkoda, bo długo nie mogliśmy się upajać widokiem, siedząc pod krzyżem. Rotacja ludzi powalająca, gonił nas także czas. Zeszliśmy do Kuźnic Doliną Kondratową. Dość długi szlak i schodzenie trochę już było męczące. Po całym dniu spędzonym w górach, w końcu dotarliśmy do pokoju. Zmęczeni, ale zadowoleni, padliśmy jak kawki.
Przez następne 3-4 dni miałam niezłe zakwasy 😛 Mimo aktywnego trybu życia, chodzenie po górach to nie to samo, co bieganie, jazda konna, czy spacery z psem. Moje łydki odmawiały posłuszeństwa, przez co zejście ze schodów było nie lada wyczynem.
Myślicie, że się poddałam i leżałam odłogiem….nie, nie, trzeba było to rozchodzić 😉 Kolejnego dnia odwiedziliśmy Wielki Kopieniec. Tempo marszu było oczywiście wolniejsze i robiliśmy często przerwy. Mimo, iż góra niezbyt wysoka i taka niepozorna, widok z niej niesamowity, bardzo polecam. Za plecami Zakopane, przed oczyma pasma górskie. Śledząc mapę, zaznajamialiśmy się z każdym szczytem. Orla Perć, Kozi Wierch, Świnica, Kasprowy, Giewont itp, itd oraz słowackie góry.
Przez kolejne dni penetrowaliśmy jaskinie: Dziura, Raptawicka, Obłazkowa, Mylna, Smocza Jama. Wszystkie warte zwiedzenia. Warunkiem jest posiadanie latarek, bo są nieoświetlone. Po drodze jest także jaskinia Mroźna – oświetlona, bardzo ładna i również godna polecenia. Szlak do Smoczej Jamy wiedzie przez przepiękny, bajkowy Wąwóz Kraków. Sceneria jak z Jurasic Park 🙂
Gdy kwas mlekowy w łydkach całkowicie odpuścił, wybraliśmy się na Czerwone Wierchy. Pobudka wcześnie rano, bus do Doliny Kościeliskiej i ruszamy. Obraliśmy trasę przez Ciemniak, Krzesanicę, Małołączniak i w dół przez Mętusi Przysłup do Nędzówki. Całość łącznie z drogą powrotną do Zakopanego, zajęła nam ok. 11h 🙂
Będąc tak blisko i słysząc od znajomych wiele dobrego o słowackich atrakcjach, postanowiliśmy się tam wybrać. Krótka, jednodniowa wycieczka na Słowację pozwoliła zregenerować się naszym organizmom. Odwiedziliśmy Dolinę Demianowską, w której znajdują się cudne jaskinie z przeróżnymi formami naciekowymi. Demianowska Jaskinia Wolności z całym mnóstwem stalaktytów, stalagmitów i stalagnatów. Demianowska Jaskinia Lodowa, jak sama nazwa wskazuje z kształtami z lodu. Obydwie jaskinie są oświetlone i dobrze przystosowane do zwiedzania. Ponieważ chodzi się grupami z przewodnikiem, wejścia do jaskiń są o określonych godzinach.
Wypoczęci, mogliśmy wrócić do wędrówek górskich. Kolejny cel – Zawrat, brzmi groźnie i tak też było. 6 rano już na nogach, gotowi do wymarszu. Bus do Morskiego Oka i zaczynamy trasę. Pogoda wspaniała, słonecznie i ciepło, za chwilę już gorąco. Kierujemy się na Świstową Przełęcz, potem w dól do Doliny Pięciu Stawów. W schronisku odpoczynek i pomidorówka. Następnie na Zawrat.
Nie kłamią ci, co mówią, że pogoda w górach zmienia się jak w kalejdoskopie. Z pięknej upalnej pogody, w ciągu zaledwie 20 minut, zrobiło się zimno i burzowo. Na samym Zawracie dopadła nas burza i zaczął podać deszcz. Nie było szans by się wycofać. Zdążyliśmy włożyć kurtki przeciwdeszczowe i nic nie pozostało innego jak dalej schodzić. Widoczność na max. 5 metrów, deszcz, burza, śliskie skały i łańcuchy. O mamo! Przed nami para Niemców ma problemy i nie może zejść, boją się. Nic dziwnego ślizgawica jak na lodzie. Zrobił się zator, za nami już następni. Przyklejeni do skały czekamy. Nic z tego, Niemcy nie dają rady, trzeba ich jakoś ominąć. Jest burza, nie możemy ryzykować, musimy jak najszybciej zejść. Śliska pionowa skała, była największym wyzwaniem. Zero oparcia dla nóg, łańcuch z rąk się wyślizguje. Masakra! Trzeba było zjechać na brzuchu. Całe szczęście daliśmy radę. Brudni, trochę podrapani ale żywi, to najważniejsze. Dalej schodziliśmy koło Stawu Gąsienicowego do schroniska Murowaniec. Tam kolejny postój, posiłek i w dół do Kuźnic. W drodze powrotnej złapała nas ulewa, ale foliowe peleryny uchroniły od przemoczenia. Cały czas nękała nas myśl co z tymi Niemcami, czy dali radę zejść z Zawratu. W Kuźnicach, już na asfalcie, ku naszemu zaskoczeniu i uciesze, minęli nas i raźnym krokiem z uśmiechem na twarzy wracali w kierunku Zakopanego 🙂
Dzień po dniu, nabieraliśmy coraz lepszej kondycji. Ostatnia wyprawa (najdłuższa 14h), to był już dla nas "pikuś". Na zakończenie naszego pobytu postanowiliśmy wybrać się od Morskiego Oka na Wrota Chałubińskiego i przez Szpiglasową Przełęcz do Doliny Pięciu Stawów. Początkowo planowane były Rysy, ale po przygodzie na Zawracie odechciało nam się ;P
Szkoda, że czas już było wracać. Urlop jest za krótki, by móc przejść wszystkie szlaki, a jest ich tam dużo. Zostało nam jeszcze sporo do zwiedzenia. Choć ruch turystyczny w Zakopanem jest jak w ulu, to i tak miejsce jest niezwykle urokliwe. Widok gór po przebudzeniu, dziesiątki bryczek, owieczki i oscypki, raj na ziemi. Zapewne nie raz jeszcze tu wrócimy.
Jedyne co nie napawa optymizmem, to widok śmieci na szlakach w Tatrzańskim Parku Narodowym. Aż złość się w nas zbierała widząc wyrzucone, puszki, butelki, papierki, nie mówiąc już o setkach chusteczek higienicznych. Czy naprawdę jest takim wielkim wysiłkiem zabieranie swoich śmieci ze sobą. Skoro targasz na górę 1,5l butelkę wody, to dlaczego nie doniesiesz na dół pustej. Przecież nie jest ciężka. Nie rozumiem tego, grrrrrr……
Z.Z.
Wszystkie zdjęcia zamieszczone na portalu chronione są prawami autorskimi i stanowią wyłączną własność portalu zabookuj.eu. Zabrania się kopiowania, reprodukowania, publikowania, umieszczania w Internecie, przesyłania, transmitowania, rozpowszechniania i/lub modyfikowania.
Komentarze