Konie

Kontuzje u koni – przyczyna i sposoby ich eliminacji

Kontuzje u koni – przyczyna i sposoby ich eliminacji

W swojej dotychczasowej praktyce nie spotkałam się jeszcze z koniem, który miałby „końskie zdrowie”. Przysłowie trafione jak kulą w płot. Jako posiadaczka psa, kota i konia stwierdzam jednoznacznie, że leczenie tego ostatniego jest najdroższe i najczęstsze niestety, a sportowo wcale nie jeżdżę….
Zaryzykuję i powiem, że każdy koń choć raz w życiu miał kontuzję układu ruchu (mam tu oczywiście na myśli konie będące pod opieką człowieka), te w naturze radzą sobie znacznie lepiej.
Koń jako istota niezwykle ruchliwa i płochliwa zarazem jest tak naprawdę bezustannie narażona na kontuzje. Wystarczy chwila nieuwagi i odrobina pecha, a koń ma rany kłute, szarpane, zagwożdżone kopyto, naciągnięty mięsień czy spuchniętą nogę. Na pewne rzeczy nie mamy niestety żadnego wpływu, więc nawet trzymanie konia w złotej klatce 24 h na dobę nie gwarantuje nam jego bezpieczeństwa.
Ryzyko ma jednak to do siebie, że można je skutecznie zmniejszyć. Co zatem zrobić, aby ryzyko kontuzji ograniczyć do minimum?

Powrót do korzeni

Podstawą bezpiecznej, zarówno dla konia jak i jeźdźca pracy, jest bez wątpienia rozmowa międzygatunkowa, która musi przebiegać bez kłótni. Koń, który jest ufny, szanuje nas i przede wszystkim rozumie nasze polecenia – te niewerbalne, będzie chętnie współpracował i robił to, o co go poprosimy. Nie mam tu oczywiście na myśli cyrkowych sztuczek czy innych bezsensownych komend w stylu aport. Jeżeli potrafimy się z koniem dogadać z ziemi, praca w siodle będzie już tylko przyjemnością.
Ostatnio bardzo popularny stał się w naszym kraju „natural”, który jest niestety źle rozumiany przez większość społeczeństwa. Natural nie jest żądną nowością, każdy szanujący się jeździec starszego pokolenia wie, że te wszystkie „nowinki” to stara jak świat szkoła jeździecka, tylko w dzisiejszych czasach zapomnieliśmy, że z koniem należy się dogadać, a nie walczyć. Tak naprawdę każdy koniarz powinien mieć w jednym paluszku podstawy „naturalu”, gdyż jest to nic innego jak podstawowa wiedza z zakresu końskich zachowań, reakcji i sposobu komunikacji. Niestety bardzo często praca z koniem wygląda jak rozmowa  Polaka z Chińczykiem, żadna ze stron nie wie o co chodzi….
Konie złe z natury, to rzadkość, konie zepsute psujemy my – ludzie. Konie płochliwe, wystraszone, zestresowane, są o wiele bardziej narażone na kontuzje niż ich ułożeni, spokojni krewniacy. Dobrze wiemy jak wygląda wystraszony koń, którego właśnie próbuje pożreć kamień leżący na leśnej ścieżce. Gwałtowne, niekontrolowane odskoki i ucieczka w panice, nie wróżą nic dobrego.
To samo tyczy się pracy na ujeżdżalni – teoretycznie miejsca bezpiecznego, bo znanego. Brak porozumienia może tutaj doprowadzić do sytuacji niebezpiecznych, chociażby wtedy, gdy po skoku koń chce skręcić w stronę przeciwną niż my. Tak naprawdę podobnych sytuacji, gdzie przyczyną problemów jest brak komunikacji, są setki.
Co robi człowiek, gdy koń go nie słucha? Zamiast się z nim porozumieć, zaczyna używać coraz mocniejszych bodźców i pomocy – ostrzejsze wędzidło, mocniejsza łydka, twardsza ręka… Konie czują muchę, która im siadła na zadzie, dlaczego więc miałyby być niewzruszone na nasz dosiad?
Temat bardzo rozległy, prawda jest jednak tylko jedna – brak komunikacji między nami a koniem obfituje w kontuzje – najczęstsze to zwykle naciągnięcia mięśni, stłuczenia, zdarza się jednak czasem, że dochodzi do złamań i zwierzę trzeba uśpić.

Mierz siły na zamiary

Kolejną przyczyną końskich bolączek jest nasza, niekiedy, chora ambicja i czas, który jest przelicznikiem pieniądza. Każdy żywy organizm potrzebuje określonego czasu na wzrost i osiągnięcie dojrzałości. Niestety w biznesie, jakim jest handel końmi, zapomina się o tym, że 2-3 letnie konie to jeszcze „dzieciaki”, których kościec i mięśnie potrzebują czasu na pełny rozwój. To wcale nie znaczy, że 4-5 latki można zajeździć i przygotować do grand prix w pół roku! Koń to też sportowiec, nie znam żadnego sportowca człowieka, który osiągnąłby sukces w przeciągu kilku miesięcy. Jest to fizycznie niemożliwe.
Aby mięśnie mogły pracować w pełni sił, muszą rozwijać się stopniowo i powoli tak, aby były mocne i wytrzymałe. Na to potrzeba czasu. Dobrze rozwinięte mięśnie będą w stanie utrzymać struktury kostne w prawidłowej pozycji.
Co się dzieje z końmi, które w bardzo szybkim tempie robią karierę? Równie szybko ich kariera się kończy! Istnieją oczywiście wyjątki, ale one tylko potwierdzają regułę. Nie jesteśmy w stanie przeskoczyć pewnych rzeczy, ani czasu, który jest niezbędny do rozwoju organizmu. Nie zrobimy z konia ujeżdżeniowego skoczka 140 cm w 2 miesiące. Najczęstszym błędem jest nasza nieodparta chęć osiągnięcia sukcesu za wszelką cenę. Tylko musimy pamiętać, że tą ceną, jest zdrowie i dobrostan konia.
Zgodnie z przysłowiem, nie od razu Rzym zbudowano, tak i w treningu pamiętajmy o fizycznych barierach, których nie da się obejść. Jeśli mamy co do tego wątpliwości, przebiegnijmy maraton po miesiącu trenowania biegania. Zapewne dobiegniemy do mety, tylko jakim kosztem…
Nie przygotowane na nadmierny wysiłek mięśnie nadwerężają się, naciągają, a nawet zrywają, nie leczone stany zapalne doprowadzą do trwałej kulawizny a przykurcze całego ciała doprowadzą do zwyrodnień nie tylko mięśni, ale i stawów. Zbyt szybki i nieodpowiedni trening może zrobić z naszego sportowca emeryta w wieku lat kilku.

Czym skorupka za młodu

Kolejną przyczyną kontuzji są błędy żywieniowe. Bardzo często zaczynamy dbać o odpowiednią dietę i suplementację, dopiero gdy koń zaczyna więcej trenować. Jeśli w okresie dorastania nie dostarczymy mu wystarczającej ilości składników odżywczych, to w okresie dorosłym już tego nie nadrobimy. Równie ważne w diecie konia sportowego jest uzupełnianie elektrolitów, które wypłukiwane są wraz z potem.
Jakie są efekty braków żywieniowych? Poza oczywistym spadkiem kondycji, złym stanem kopyt, sierści i włosia, problemy zaczynają się także z mięśniami. Pracujące mięśnie muszą mieć stały dostęp do makro i mikroelementów, w przeciwnym razie zaburza się gospodarka jonowa mięśni. Co jest tego efektem? Mięśnie są sztywne, bolesne, koń szybko się poci i męczy. Żadne masaże nie są w stanie obniżyć napięcia mięśniowego. Dobra wiadomość jest taka, że już zwykłe badanie krwi lub włosa, pokaże nam deficyt pierwiastków i możemy je szybko i skutecznie uzupełnić.

Nie ma konia bez kopyt

Na temat utrzymania kopyt mamy już coraz większą wiedzę, oprócz oczywistej regularności rozczyszczania ważny jest także sposób, w jaki to robimy. Czy w 10 minut można dobrze zwerkować końskie kopyta? Nie sądzę… Nie będę się wypowiadać na temat nierzetelnej pracy kowali, tylko chcę zwrócić uwagę na rzecz najważniejszą – źle prowadzone kopyta powodują kontuzję całego ciała! Wystarczy, że kopyto zostało krzywo ścięte i kąt jednej ściany różni się od drugiej, wszystkie struktury powyżej kopyta będą musiały się przystosować do nowego nieprawidłowego ułożenia, a co za tym idzie, nadwerężą się, efektem czego, są właśnie kulawizny. Czasem problem ujrzy światło dzienne dopiero po kilku latach, tym gorzej, wtedy nie zniwelujemy go w samym zarodku i koń będzie do końca swych dni nadwerężał mięśnie i ścięgna.

Jak widzimy przyczyn kontuzji jest bardzo dużo, nie jesteśmy w stanie uniknąć ich w 100%, możemy jednak zrobić wiele, aby zminimalizować ryzyko ich wystąpienia?

Zasada jest jedna – zaangażujmy w jeździectwo odrobinę myślenia, a życie nasze i naszych podopiecznych będzie dużo prostsze i bardziej bezpieczne.

Zabookuj

Komentarze

Prześlij nam newsa