
Własne miejsce na Ziemi
Własne miejsce na Ziemi
W latach 80 zespół Lady Pank w jednej ze swoich piosenek śpiewał:
„Trzeba przecież kochać coś, by żyć
Mieć gdzieś jakiś własny ląd
Choćby o te dziesięć godzin stąd”
W zupełności się z tym zgadzam, na szczęście mój własny ląd jest tylko nieco ponad godzinę drogi od Gdańska.
Ponad 30 lat temu mój tata, jeszcze jako student, pojechał z kolegą na rowerach na ryby. Pojechali bardzo daleko, bo prawie 100km od Gdańska, za Bytów, do miejscowości Kłączno, leżącej nad jeziorem o tej samej nazwie (kiedyś można tak było, bez obawy że rozjedzie cię TIR). Gdy poznał moją mamę, Ona także zaczęła tu przyjeżdżać, miłość do tego miejsca przeszła potem na mnie, spędzam tu wakacje odkąd byłam jeszcze w brzuchu mamy.
Kłączno (kaszb. Kłóńczno lub też Kłączno, Kłãczëno, niem. Klonschen) . Nazwa nie oznacza nic konkretnego, ani polska wersja ani niemiecka. Do 1945 wieś należała do III Rzeszy i nazywała się Ulrichsdorf.
Wieś położona jest w powiecie bytowskim, w gminie Studzienice. Mieszka tu na stałe ok. 135 osób. Wieś jest siedzibą sołectwa Kłączno w skład którego wchodzą także miejscowości Okuny i Dzierżążnik oraz osady Osowo i Małe (mają po 2 mieszkańców).
Z pewnością wypoczynek w miejscu takim jak Kłączno, jest dla osób ceniących sobie obcowanie z przyrodą. Jezioro otoczone jest lasem, sam ośrodek również znajduje się w lesie.
Jest tu kąpielisko z pomostem oraz wypożyczalnia sprzętu wodnego. W tym roku zbudowano nowy pomost, to już trzeci odkąd tu przyjeżdżam.
Fot. M. Wimmer
Dla amatorów wycieczek rowerowych wyznaczono kilka tras. Jedna z tras biegnie z Kłączna do wsi Hamer Młyn
Fot. M. Wimmer
Jak sama nazwa wskazuje, znajduje się tu tartak :). Ale młyn oczywiście też, tylko że już nieczynny, kilka lat temu można było jeszcze do niego wejść, obecnie jednak grozi to śmiercią lub kalectwem, na zewnątrz jednak można zobaczyć pozostałości po młynie:
Fot. M. Wimmer
Wariantów tras rowerowych jest kilka, można jeszcze dalej pojechać za Hamer Młyn do gminy Lipnice, jest tam szlak (Gochy :D), który przejechałam w zeszłym roku, dość długi:
Fot. M. Wimmer
Wszystkie warianty szlaków są piękne, należy jednak pamiętać, że są to drogi przez las, bo bardzo ciężkim, nierównym terenie, więc każdy kilometr trzeba liczyć razy 3. Widoki jednak wynagradzają wysiłek.
Trasy są dobrze oznakowane, zadbano również o znaki ostrzegawcze:
Fot. M. Wimmer
To Scooby, turystyczny pies z Kłączna, co roku jak przyjeżdżamy, to z nami spędza czas, biegł za nami do samego Hamer Młyna.
Fot. M. Wimmer
Coś dla miłośników koni, ktoś założył tu hodowlę, pół godziny staliśmy i je głaskaliśmy, straszne pieszczochy (albo chciały jeść, w sumie nie wiem).
Fot. M. Wimmer
Można także popływać łódką, zwłaszcza wczesnym wieczorem, gdy woda jest spokojna i słońce już nie praży.
Fot. D. Damps Fot. M. Wimmer
Po powrocie można zrobić grilla… albo ognisko…
Fot. M. Wimmer
A gdy nadchodzi noc…
Fot. M. Wimmer
Można iść popukać w kulki na Ranczo lub po prostu posiedzieć z piwkiem „bezalkoholowym” przy ognisku (zdjęcie zawiera lokowanie produktu).
Fot. D. Damps
Od ponad 13 lat, na Ranczo odbywają się tzw. Koncerty na dachu. Z początku faktycznie były na dachu, jednak groził on już zawaleniem i zainwestowano w scenę. Występują tu naprawdę dobre zespoły, jak chociażby Gochallica (urodziny, wesela, stypy).
Fot. M. Wimmer
Przyznam szczerze, byłam tylko na jednym z tych koncertów w zeszłym roku, odbywają się one w środku sezonu, kiedy jest tu najwięcej ludzi. Ze względu na moją mizantropię, najczęściej ląduję tu na sam koniec sierpnia, kiedy koncertów już nie ma, także dla osób lubiących imprezy itd. polecam pobyt w lipcu.
Niewątpliwie pobyt nad Kłącznem zawsze pozwala mi „naładować akumulatory” i odpocząć. Jest to miejsce do którego zawsze chętnie wracam i za którym tęsknię przez resztę roku.
Posiadanie takiego swojego miejsca na Ziemi daje mi poczucie, że zawsze można gdzieś uciec, na chwilę zapomnieć o problemach, odsapnąć. Jedyną wadą jest to, że nie jestem właścicielem tego miejsca, nie mam wpływu na zmiany, czy przeprowadzane inwestycje, na wycinkę drzew itd. rok temu niemal padłam na zawał widząc wielki, wycięty kawał lasu, była tam już zasadzona szkółka, ale co to las sadzony równo jak od linijki?
Niemal całym terenem wraz z ośrodkiem zarządza jedna rodzina od pokoleń, przez lata wszyscy dbali o to, aby miejsce to zachowało swój charakter, który sprawia, że „Kto nad Kłączno raz przybędzie, ten tu zawsze wracać będzie.”
Niestety reguły rynku są nieubłagane, ziemia powoli jest wyprzedawana, ośrodek przestał być dochodowy, część zabrał już komornik, jak chociażby budynek, do którego przyjeżdżały kolonie, w tej chwili stoi pusty niczym nawiedzony dom.
Fot. M. Wimmer
Z domków na wynajem zostało już tylko kilka, reszta została sprzedana, kogo było stać na ten luksus, miał szczęście.
Ja żyję nadzieją, że nie odbiorą mi możliwości przyjeżdżania tutaj, chociażby pod namiot.
[1] Dr F. Lorentz "Polskie i kaszubskie nazwy miejscowości na Pomorzu Kaszubskiem" (ISBN 83-60437-22-X) (ISBN 978-83-60437-22-3)
Małgorzata Wimmer
Komentarze